· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Sytuacja przed GP
Po ostatnio opisywanym w naszej serii wyścigu, Markovsky wygrał kolejny wyścig w Baku po walce z Szymussem, po której jednak nie zabrakło nieprzyjemnej wymiany zdań, w którą oczywiście zamieszany był także Kubusa96. Udało się wtedy sprawę szybko zażegnać. Na tamtym wyścigu zakończyła się seria ówczesnego lidera klasyfikacji generalnej. Na torze Laguna Seca przegrał bowiem z Taraskiem, który wykiwał go liczbą pit-stopów. Tam też doszło do kuriozalnej sytuacji z udziałem Kamila. Kierowca Renault najpierw popełnił falstart, namieszał przez to w stawce i omal nie spowodował kolizji, dostał karę przejazdu przez aleję serwisową, tylko że... on myślał że to jest Stop&Go, więc zatrzymał się na stanowisku, mechanicy go normalnie obsłużyli, co oznaczało, że nadal kara nie została wykonana. Kamillo się nie zorientował, więc został zdyskwalifikowany. Można by powiedzieć - wyścigowe jaja. W Meksyku Markovsky znów wygrał, pokonując po zaciętej walce Szymussa i Taraska, ale i wtedy było nerwowo, bo pojawiły się wątpliwości co do przestrzegania limitów toru. Tym samym atmosfera przed kolejnymi zawodami w Kanadzie na szczycie stawki była dość napięta. W klasyfikacji generalnej wszystko jednak przemawiało na korzyść Markovsky'ego, który prowadził z przewagą ponad 50 punktów nad Szymussem i Taraskiem i wydawało się, że pewnie zmierza po mistrzostwo.
W dalszej części stawki było niemniej ciekawie. Rozpęd tracił Kubusa, który popełniał błędy i nie liczył się w walce o podia. Dogonić w generalce chciał go Patryk Kręgiel, ale po podium w Monako również przyszły słabsze występy, w tym nie ukończony wyścig w Baku. Bardzo dobrze spisywał się za to drugi kierowca Ferrari. Barti wciąż czekał wprawdzie na podium, ale jeździł równo i dojeżdżał na miejscach 4.-6. Przyzwoicie jechał Sorontar, bez błysku za to After, który po wyścigu w USA miał kilka wyścigów przerwy. W Meksyku lepszy występ zaliczył Extremento, który był piąty, ale tam do mety dojechało raptem sześciu zawodników. Reszta odpadała przez problemy techniczne, lub błędy. Tak stało się na przykład z Adve, u którego po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć kłopoty z panowaniem nad emocjami. Obrócił się w jednym z zakrętów, co spowodowało potężną kraksę, w której uczestniczyli też Extremento i Kubusa. Ta historia sprawiła, że po raz pierwszy w historii ExtremeF1 wyjechał na tor Safety Car. Adve po tym wycofał się z wyścigu i powiedział, że kończy z jazdą. I faktycznie - kierowca spod Warszawy zniknął z radarów na kilkanaście tygodni, do rywalizacji, gdy już sobie wszystko przemyślał i poukładał, wrócił dopiero po zakończeniu pierwszej tercji sezonu czwartego. Pojedyncze punkty łapał MikruseK, ale w Meksyku skończyło się dyskwalifikacją. Ja do tej pory nie wiem dlaczego - w newsie tej informacji nie ma, sam kierowca wtedy nie mówił o powodach tego co się stało, a z powtórek nie dało się tego wywnioskować. Może ktoś wie, albo sam zainteresowany o tym przypomni. Od Kanady do rywalizacji miał za to wracać Kiroshima, który przeprosił Kubusę, przemyślał sobie parę rzeczy i postanowił tu wrócić i udowodnić, że nie jest simracingowym idiotą, za którego niektórzy go mieli. W powrót ligowej maskotki zamieszany był także Barti, który powoli zaczął pomagać zawodnikowi z Nowego Tomyśla.
Faworyci
Po demolce w Monako Markovsky nie uciekł głównym konkurentom tak, jak się zapowiadało, ale jednak to on nadal był głównym kandydatem do triumfu. Jego wygrana w Kanadzie mogła dodatkowo sprawić, że losy mistrzostwa byłyby praktycznie przesądzone. Dla Szymussa i Taraska to był - tak się przynajmniej wydawało - ostatni dzwonek na to, by móc jeszcze przedłużyć realne szanse na mistrzostwo. Swojej nadziei upatrywali właśnie w obiekcie położonym w Montrealu, który był wszystkim bardzo dobrze znany, dlatego też - zmniejszał szansę na to, by Markovsky znalazł gdzieś większą przewagę. Szczególnie z dużymi nadziejami do tamtego GP podchodził kierowca Red Bulla, który lubi ten obiekt. Nieźle w Kanadzie czuł się też zawsze Kubusa, który miał cichą nadzieję na postraszenie czołowej trójki, tym bardziej, że wyścigi poprzedzające to GP nie poszły po jego myśli. Z tego też względu inni nie brali raczej pod uwagę jego kandydatury do miejsca w czołowej trójce. Wielu prędzej widziało tam Bartiego, który nieustannie robił postępy, a i on sam zaczął mieć ochotę na więcej. Nie zapominano o Patryku Kręglu, który jednak zawsze był nierówny i potrafił wyczynić różne cuda w każdym tego słowa znaczeniu. Tradycyjnie plany tym graczom chciał pokrzyżować Sorontar, który przede wszystkim opierał się na równej jeździe i unikaniu wpadek. Liczono się także z Kamilem, jednak dziwnym zbiegiem okoliczności od przyjścia do Renault Markovsky'ego przestało mu iść tak, jak w pierwszej części sezonu. Dość powiedzieć, że od momentu zmiany team-mate'a, w jednym wyścigu nie pojechał, a w pozostałych trzech uciułał oszałamiające 4 punkty. Dlatego też nie spodziewano się, by miał zaskoczyć rywali, ale nikt go nie lekceważył. Kierowcom Williamsa, czyli Extremento i Mikrusowi, a także Kiroshimie życzono po prostu, by dojechali do mety bez większych przygód, bowiem ich tempo nie dawało większej nadziei na walkę z pozostałą ósemką.
Wyścig
Trening był bardzo interesujący i pokazał, że ten tor sprzyja niewielkim różnicom w stawce. Na czele tabeli znalazł się Tarask, przed Kręglem, Markovskym i Szymussem. Różnica między pierwszym, a czwartym wynosiła rapem 0,152 sekundy. Dalej już z pewną stratą był Barti, jednak jego czas nie wyglądał najgorzej, tuż za nim był Kamillo, a potem mieliśmy duet Williamsa, który nie tracił tak dużo, jak na innych torach, ale jednak nadal nie potrafił pokonać chociażby Kamila. Na ostatnim miejscu był Kiroshima z ogromną stratą. Co ciekawe, w treningu pojechał After, którego jednak nie było później na wyścigu, podobnie jak w Meksyku i kolejnych dwóch GP. To były jeszcze czasy, gdy After potrafił po prostu zniknąć nam z pola widzenia w dniu rywalizacji i nie informować o niczym. Zdecydowanie nie był to ten poziom zaangażowania, jaki nastąpił w kolejnych latach. W następnym dniu byli Kubusa i Sorontar, za to problemy miał MikruseK i w czasówce nie pojechał. Emocje sięgały zenitu, bo różnice były niewielkie. A jednak rywali zaskoczył Szymusso, który mocno pracował przed sesją i pojechał ponad pół sekundy szybciej, niż na treningu. To budziło podejrzenia u Markovsky'ego, który nie spodziewał się takiego tempa swojego rywala i choć potem robił co mógł, przegrał dość wyraźnie. Taraska stać było na trzecie miejsce, Kręgiel uplasował się na czwartym, przy czym jego najlepszy czas był anulowany, bo został złapany na ścinaniu toru, co sprawiło, że pozostali administratorzy wzmożyli czujność. Kubusa miał szansę na świetne kółko, ale je popsuł na ostatniej szykanie i skończył szósty - za Sorontarem. Barti nie spełnił swoich marzeń o nawiązaniu walki z tymi kierowcami i był siódmy, przed Kamilem, Extremento i Kiroshimą. Ten ostatni poprawił znacząco swoje tempo w stosunku do treningu, co też było dla niektórych podejrzane. Po sprawdzeniu okazało się jednak, że było to czyste kółko. Można?
Rzecz w tym, że Kiroshima i tak w tym wyścigu nie pojechał. Miał bowiem problemy techniczne. Udało się natomiast dotrzeć Mikrusowi, w efekcie czego - wystartowało dziesięciu kierowców. Szymusso mimo presji ze strony Markovsky'ego pozostał na prowadzeniu, zaś Kręgiel wyprzedził Taraska, Sorontar z kolei spadł za Kubusę i Bartiego. Zamienili się pozycjami także kierowcy Williamsa, ale wkrótce potem Extremento z powrotem znalazł się przed Mikrusem. Po niezbyt udanym starcie szybko do głosu zaczął dochodzić Tarask, który wyprzedził Patryka, a ten zaczął popełniać błędy w wyniku których spadł za Kubusę. Potem kierowca Ferrari szukał okazji do odpowiedzi, ale nie mógł się doczekać, bo doświadczony kierowca świetnie się bronił. Pierwsza trójka jechała blisko siebie i tak to się ciągnęło do 10. kółka. Wtedy doszło do sytuacji rzadko spotykanej w naszej lidze - błąd popełnił Markovsky i, o ironio, zrobił to na ,,Ścianie Mistrzów". Szanse na wygraną kierowca Renault stracił i musiał zacząć się martwić o to, czy będzie na podium. Ledwo bowiem pozostał na trzecim miejscu, a za chwilę i tak Kubusa go wyprzedził bardzo odważnym atakiem w szykanie za mostem. Kręgiel widząc, że nie może nic ugrać na torze, postanowił zaryzykować i zjechać na jedyny postój w wyścigu już po 12. z zaplanowanych 32 okrążeń (wtedy dystans wyścigu ligowego odpowiadał 45% dystansu realnego). Warto w tym miejscu odnotować, że kierowca Ferrari startował na twardych oponach, a większość wyścigu miał jechać na miękkich. Tu wyszła ułomność opon przygotowanych na tamten sezon, ale pamiętajmy - to był eksperyment, pierwszy sezon ligi na rFactorze. A żeby było jeszcze ciekawiej - kierowca z Radlina wcale nie odrabiał znacząco do rywali. Więc zaczął sobie pomagać ścinaniem zakrętów...
Za czołową piątką działo się mniej. Sorontar jechał samotnie, Barti nie radził sobie najlepiej i musiał pilnować Kamila, który jednak nie był w stanie mu zagrozić. Extremento natomiast trzymał się przed Mikrusem i kierowcy Williamsa mogli liczyć tylko na to, że coś się wydarzy z przodu. Tam jednak nie doszło do żadnych dziwnych akcji, no poza tym, że szalał huragan imieniem Patryk. Oczywiście w negatywnym tego słowa znaczeniu. Przekraczanie limitów toru pozwoliło po pit-stopach innych kierowców przebić się na trzecie miejsce - nie zdołał jedynie wyprzedzić Szymussa i Taraska. Ten drugi - miał bardzo dobre tempo i zbliżył się do prowadzącego kierowcy Red Bulla na mniej niż sekundę, ale gdy już do tego doszło, to Szymusso miał wszystko pod kontrolą i ostatecznie dowiózł pierwsze miejsce do mety. Pod koniec wyścigu jeszcze Kubusa próbował zaatakować Markovsky'ego, który ewidentnie nie miał dobrego dnia, ale ostatecznie lider klasyfikacji generalnej dojechał wyżej. Na kolejnych pozycjach także nic się nie zmieniło - Sorontar przyjechał ponad 7 sekund za założycielem ligi, Barti ostatecznie pozbył się Kamila i przyjechał prawie 10 sekund przed nim, natomiast Extremento przyjechał przed Mikrusem. Obaj zostali zdublowani. Pierwszy raz jednak doszło do sytuacji, że do mety dojechali wszyscy, którzy stanęli na starcie.
Po wyścigu
Niestety, rekord nie był najważniejszy po zakończeniu rywalizacji. Jedną ze spraw były opony, które oczywiście skrytykowano. No niestety, fakty są takie, że nie były one najlepsze, podobnie jak i cały mod. Jednak podkreślmy jeszcze raz - po raz pierwszy stykaliśmy się z ,,wnętrznościami" rFactora, nie wszystko jeszcze wiedzieliśmy, a chcieliśmy zacząć sezon jak najszybciej. Dlatego dochodziło do kuriozalnych sytuacji, ale jednak - warunki były takie same dla wszystkich. Sprawdzono od razu Kręgla, którego tempo dawało do myślenia. Jak się okazało - słusznie i zdecydowano o minutowej karze dla kierowcy Ferrari. W jej wyniku zawodnik z Radlina spadł z trzeciego miejsca aż na ósme, co oznaczało stratę 11 punktów. Zawodnik z województwa świętokrzyskiego nawet nie protestował, wina była ewidentna. Nie uspokoiło to jednak Markovsky'ego, który uważał, że inni również przeginali, a oczywiście na celownik wziął głównie Szymussa, a Kubusę oskarżył o faworyzowanie brata i próbę promowania go. Oczywiście Kubusa nie pozostał dłużny i doszło do wymiany ,,uprzejmości". Co ciekawe, w tą sprawę wmieszał się również Sorontar, który raczej pozostawał zawsze z boku, który również czuł się pokrzywdzony i między wierszami sugerował, że nie wszyscy są równo traktowani. To podziałało jak płachta na byka na założyciela ligi, który powiedział kierowcy McLarena, że jak się nie podoba, może odejść, co uczynił już w dwóch poprzednich sezonach. Potem oliwy do ognia znów dołożył Markovsky, który powiedział, że tytuł nie będzie miał żadnej wartości i że po tym GP wyjeżdża na wakacje do Włoch, o czym nikt wcześniej nie wiedział. Kubusa był wściekły, został bowiem podstawiony pod ścianą. A że szef ExtremeF1 jest nerwowy i potrafi powiedzieć różne rzeczy - stwierdził, że lepiej będzie jak po sezonie każdy pójdzie w swoją stronę.
Na całą tą historię należy spojrzeć szerzej. Animozje za czasów F1 Challenge częściowo poszły w niepamięć, jednak to zawsze był pewien problem, że bracia tak mocno się wspierali, zarówno na torze, jak i poza nim. To na pewno deprymowało Markovsky'ego, który znów takiego oparcia nie miał. Pamiętajmy przy tym, że w czasie, gdy ExtremeF1 nie funkcjonowała, kierowca z Górnego Śląska zaczął jazdę w innej lidze, którą wręcz się zachłysnął i niektóre standardy stamtąd chciał przełożyć tu. Kubusa nie akceptował tego, że ktoś próbuje mieszać się w jego wizje, dlatego dochodziło do tarć. Poza tym właśnie, sugestia o braku znaczenia tytułu i o tym, że gdzieś indziej jest lepiej była bardzo nie w porządku. No i na koniec jeszcze ten wyjazd... Kubusa wprost mówił, że Markovsky na mistrzostwo zasługiwał. Trudno z tym polemizować, jeśli ktoś wygrywa większość wyścigów. Natomiast nieobecność lidera generalki na dwóch wyścigach, a być może nawet czterech, bo nie było wiadomo, czy Marek będzie chciał pojechać, gdy już wróci do Polski, sprawiała, że de facto wszystko rozstrzygnęłoby się także poza torem, a nie tylko na nim, a to nie stawiałoby ligi w dobrym świetle. Dlatego Kubusie zależało, by Markovsky dokończył sezon, jednak potem już - nie chciał po tym, co się stało w Kanadzie, tej współpracy kontynuować. A dodajmy, że przed III sezonem Kubusa bardzo mocno zaufał Markovsky'emu, dając mu nieformalną posadę szefa ligowej FIA. To zaufanie nadszarpnięto, a po wyścigu w Montrealu to stanowisko zostało zlikwidowane i nad wszystkim nadzór sprawuje teraz Kubusa. Zastępcą nieoficjalnie jest Szymusso. Na szczęście - po powrocie z wakacji Markovsky przemyślał sobie parę spraw, Kubusa również nabrał dystansu, panowie porozmawiali, wyjaśnili sobie sprawę i wszystko skończyło się dobrze. Kierowca Renault dokończył sezon i już nie mówił o nieważnym tytule, a i ligę znów zaczął traktować tak, jak kiedyś.
Kolejną osobą, która podpadła, był Patryk. Nie spodziewano się takiego zachowania z jego strony, a przecież dodajmy, że to administrator ligi. Jaki więc dał przykład takim występem? Bardzo mocno rozczarował tym Kubusę, ale najgorsze w tym było to, że przez długi czas zawodnik z Radlina nic sobie z tego nie robił. Z karami nie dyskutował, bo nie było z czym, ale ani nie deklarował chęci poprawy, ani tej poprawy przez długi czas nie było. Ściąłem to ściąłem, ukarano mnie to ukarano, trudno - na takiej zasadzie to przebiegało. Miarka się przebrała w piątym sezonie, gdy podczas GP Rosji przyłapano go już kolejny raz na nieprzestrzeganiu limitów toru i został za to zdyskwalifikowany, co później zdarzyło się jeszcze nie raz. Dopiero od ósmego sezonu, gdy doszło do kolejnej dyskwalifikacji, Patryk się ogarnął i przestał sprawiać większe problemy, choć nadal znajduje się pod czujnym okiem pozostałych administratorów. Tamto wydarzenie było zaprzeczeniem idei ligi, że liczy się przede wszystkim zabawa. To była prezentacja postawy ,,wygrać za wszelką cenę". Dlatego gdy powtarzało się to parę razy, przestano się pieścić i po prostu leciały bezdyskusyjne dyskwalifikacje, które traktowały Patryka wiele punktów. Dobrze, że w końcu przyszedł jakiś moment zastanowienia.
Odnieśmy się też w końcu do tej dziesiątki na mecie. Nie jest to osiągnięcie wybitne, ale takie wtedy były realia ligi. Pamiętajmy, z jakiego pułapu startowaliśmy i czasem ile osób potrafiło nie dojechać do mety, jak dużym wyzwaniem momentami było to, by mieć jakąś przyzwoitą frekwencję na mecie. W końcu się jednak udało. Trudno było sobie wyobrazić lepszy tor, niż właśnie ten w Kanadzie, bo jest bardzo dobrze znany i nie sprawia wielkiej trudności. Dlatego można było się spodziewać, że to właśnie tam dojdzie do takiego momentu, zresztą - założyciel ligi po cichu na to liczył. Taki wynik zawsze jest pewną mobilizacją i też pokazaniem tego, że liga idzie w dobrym kierunku. Udało się - po blisko 40 rozegranych wyścigach w ciągu trzech sezonów w końcu na mecie znalazł się komplet. O tym, że to jest naprawdę bardzo ważne osiągnięcie świadczy fakt, że później nie zdarzało się to zbyt często, choć poziom ligi stale rósł i stać nas było na coraz więcej, także na specyficznych torach - dajmy choćby przykład Barber Motorsports Park z dwunastej kampanii. Tor nieznany, a jednak na mecie byli wszyscy, którzy ruszyli. Jednak często zdarzało się, że jednak odpadała jedna, czy dwie osoby, nieraz zdarzało się, że komuś brakowało motywacji do jazdy na końcu stawki, odpadał po urwaniu skrzydła, czy z powodów technicznych. Tym większy należy się szacunek, że wszyscy w tamtym wyścigu walczyli do końca. Nie jest łatwo na pewno jechać na dziewiątym miejscu bez perspektyw na to, że będzie lepiej. A jednak - mieliśmy ludzi, którzy potrafili patrzeć na to w ten sposób, że zawsze lepiej mieć 2 punkty, niż nic. I za to należą się podziękowania.
To był kolejny wyścig pokazujący, że w naszej lidze dzieje się zawsze bardzo dużo. Nie zawsze było spokojnie, nie brakowało burzliwych wydarzeń, podejrzeń, nieporozumień. Na szczęście jednak okazało się nie pierwszy raz, że potrafimy się dogadać. Właśnie takie wydarzenia kształtowały ExtremeF1, to dzięki nim również przetrwała tyle lat. Dlaczego? Dlatego, że poznawaliśmy się również w takich chwilach i później wiedzieliśmy, jak ze sobą rozmawiać i gdy stawaliśmy w obliczu różnych wyzwań, potrafiliśmy wykazywać się solidarnością i coraz większym wzajemnym zrozumieniem. Z tego powodu - warto było to wszystko przeżyć. A pamiętajmy o tym sukcesie, jakim było 100% osób startujących na mecie. Nawet, jeśli to tylko dziesiątka - okazało się, że można, choć nie brakowało dziwnych zdarzeń w przeszłości. Dzięki temu zapanowała także wiara, że można więcej, że potrafimy zrobić również to. Osiągnęliśmy kolejny kamień milowy i chcieliśmy osiągać więcej. Jak zatem widać, nie brakowało nam determinacji. Mam nadzieję, że ten kolejny news pomoże jeszcze lepiej zrozumieć, dlaczego ExtremeF1 wygląda tak, jak wygląda i jak było kiedyś. Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali. Liczę na kolejną dyskusję i wspomnienia po tym artykule. Jednocześnie zapraszam bardzo serdecznie do dalszej wspólnej zabawy w ramach bieżących zmagań. Poniżej - wyniki GP Kanady sezonu trzeciego. Niestety, zdjęcie do newsa pochodzi z innego wyścigu. Teraz to wszystko. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum