· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Sytuacja przed GP
Wyścigi w drugim sezonie przynosiły dużo walki, było ciekawie, ale było też bardzo nieprzewidywalnie. Niestety, każde zmagania dawały nam jakieś większe kolizje. Na Węgrzech tylne skrzydło Taraskowi urwał Adve. We Francji - Markovsky uderzył w Kubusę i pozbawił go miejsca na podium. We Włoszech - skasowani zostali Szymusso i Sorontar. Ten ostatni po tym wydarzeniu zdecydował się opuścić ligę, co było dziwne, że już po jednym niepowodzeniu podjął taką decyzję. Niemniej - on pierwszy głośno powiedział, że problemy z płynnością rozgrywki są zbyt poważne i niestety była to prawda. Dochodziło przez to do wielu nieporozumień, dziwnych kolizji, a tym samym - niesnasek. Choćby w Stanach Zjednoczonych Kubusie nagle zawiesił się live timing i w oficjalnych wynikach został sklasyfikowany jako drugi, choć nikt tego w wynikach nie widział. Nie naliczanie przez F1 Challenge od pewnego momentu okrążeń było dość powszechnym błędem, niestety - doprowadzało do dziwnych sytuacji. Do tego do Kubusy doszły głosy, że kilku kierowców w trakcie wyścigów przesiaduje na komunikatorze głosowym, co jego zdaniem mogło mieć wpływ na problemy z grą. To go zdenerwowało, ale Markovsky nie widział problemu i w mocnych słowach mówił szefowi ligi, że jest w błędzie. To nie spodobało się kierowcy BMW Sauber, który nie tolerował takiego wyrażania sprzeciwu. Od tego zaczęłą się ponowna wojna na linii Kubusa - Markovsky. Główny administrator postanowił jednak odegrać się, tylko że w dziwny sposób. Sam bowiem z Szymussem zaczął być na komunikatorze głosowym podczas wyścigów. Gdy dotarło to do Markovsky'ego, ten wpadł w furię i oskarżył Kubusę o hipokryzję. Atmosfera zaczęła się zagęszczać, tym bardziej, że Markovsky przez pierwsze cztery wyścigi nie schodził z podium, a od GP Austrii rozpoczął passę wygranych. Na Hungaroringu wygrał TiDiEj077, na Magny-Cours - Szymusso, a na Imoli - Tarask. Wyścig we Włoszech był o tyle ciekawy, że cała czołówka co jakiś czas robiła błędy, zwłaszcza w ostatniej szykanie. Po tym GP zaczął się zjazd formy TiDiEja, Szymussowi cały czas brakowało błysku, ale nadrabiał regularnością.
Niestety w każdym wyścigu dochodziło do większych, lub mniejszych kontrowersji lub wypadków. O nie liczeniu okrążeń Kubusie w USA już wspominaliśmy. Podobnie, jak o tym, że każde uderzenie o dość średniej mocy kończyło się urwanym tylnym skrzydłem uderzonego. Zmniejszenie uszkodzeń nie pomogło. W ten sposób szansy na dobry wynik na Hungaroringu Taraska pozbawił Adve. Na Magny-Cours Kubusa przebił się z końca stawki na trzecie miejsce, by w końcówce stracić tylne skrzydło po kolizji z... Markovskym. Co ciekawe, ta kolizja nie była początkiem ponownego konfliktu - założyciel ligi ugryzł się w język i w sobie strawił porażkę, wicemistrz pierwszego sezonu zniknął na parę dni, nabrał dystansu i jakoś to było. Na Imoli z kolei Szymusso został skasowany przez Bartiego, który też odpadł, podobnie jak Kamillo, uderzony przez Sorontara. Ten ostatni z kolei został uderzony przez Bartiego w wyniku dziwnych rzeczy na Red Bull Ringu. Zdegustowany kierowca Jordana zrezygnował po raz drugi z ligi, zwracając uwagę, że dzieje się za dużo, są problemy techniczne i nie chce brać w tym udziału. Dostrzegać zaczęli to pozostali, choć oni jeszcze z ligi nie uciekali, a do Mercedesa od Stanów Zjednoczonych dołączył Scorpion. Wracając jeszcze do wyścigu w Austrii - to tam Piter1998 poleciał na antyścinaczach w ostatniej szykanie, a że potem uderzył przodem bolidu w ziemię, to powstała ligowa wersja mema ,,o ja pisiont groszy" (nie pamiętam kto jest jego autorem, może się znajdzie po tym artykule). Kiedy ówczesny kierowca Arrowsa stracił szansę na dobry wynik, postanowił porobić sobie żarty i jechał z prędkością ślimaka. Został zdublowany dziesięć razy a jego (anty)rekord przebił dopiero w jedenastym sezonie Scorpion. Od GP Stanów Zjednoczonych wszystko zaczęło się psuć. Dziwna kara Stop&Go dla Bartiego, który w swoim stylu w ramach protestu zjechał do boksu i wysiadł z bolidu i odebrał sobie w ten sposób kilka punktów. Błąd techniczny u Kubusy. Dziwna kolizja Szymussa z Taraskiem, którą ten drugi odebrał jako celową i tylko podostrzyło ich konflikt. Zderzenie w pit-lane Kamila z Piterem i walka w alei serwisowej właśnie Adve z TiDiEjem... Być może to wszystko dałoby się jakoś naprostować, gdyby nie to, że wychodziły wszystkie ułomności F1 Challenge, popełniono do tego błędy przy tworzeniu moda i z każdym wyścigiem problemy się nawarstwiały. Niemniej - ligowicze się nie poddawali i udali się na Interlagos, choć atmosfera była niezwykle gęsta.
Faworyci
Wobec niepewnej pogody oraz świetnej serii podiów zdecydowanym faworytem GP Brazylii był Markovsky, który w tamtym czasie był największym specjalistą od jazdy w deszczu. Na suchym torze natomiast spodziewano się, że do głosu może dojść Tarask, podrażniony średnio udanymi występami w Austrii i USA. Niewielkie różnice kazały sugerować, że szansę mogą mieć kierowcy BMW, szczególnie Kubusa znajdował się w dobrej dyspozycji. Gasł za to TiDiEj, okazało się, że kierowca Jordana swoją formę przygotował za wcześnie, a do tego po odejściu Sorontara stracił bardzo ważnego pomocnika i to było widać - w dwóch wyścigach poprzedzających Brazylię zajmował piąte miejsca, zupełnie nie licząc się w walce o podium. Na czarnego konia zawodów wyrastał After, który poza nieudanym występem we Francji punktował bardzo solidnie i zdecydowanie wyrósł na lidera grupy pościgowej za czołówką. A że odolanowianin uwielbia obiekt w Sao Paulo - spodziewano się, że może powalczyć nawet o podium. Pozostałych typowano raczej do walki o miejsce siódme. Najrówniejszy był WoGX, który dopiero w USA nie zdobył punktów. Bardzo w kratkę jeździli Kamillo, Extremento, Adve i Piter. Niewiadomą był Barti, który już wtedy miał różne odpały i potrafił pojechać rewelacyjnie, ale też wszystko zepsuć, lub odpuścić wyścig ,,bo tak". Walka tam była bardzo interesująca i dość ostra, więc przynajmniej nikt się nie nudził. Fatalnie szło Kiroshimie, który nie potrafił ukończyć w wyścigu. Na wyścigi natomiast nie przychodził Muerte19991, co było dla niego typowe - najpierw wielka chęć do jazdy, ale szybko mu przechodziło. I gdy wydawało się, że znowu się to stało, to nagle pojawił się w Brazylii.
Wyścig
Trening był o tyle ciekawy, że po pierwsze było sucho, po drugie - czołowa trójka klasyfikacji generalnej, czyli Markovsky, TiDiEj i Szymusso nie wzięli udziału w treningu. W tej sytuacji najlepszy był Tarask, który o ponad 0,2 sekundy pokonał Kubusę, a o drugie tyle - Aftera, liczącego na dobry wynik na tym torze. Bardzo niewielkie różnice dzieliły Adve, Kamillo i kierowców Ferrari, a przed nimi byli jeszcze Barti i Piter, którzy jednak popisali się nieco lepszymi czasami. Następnego dnia na torze było czternaście osób, czyli prawie wszyscy, którzy byli zapisani do ligi. Wyjątkiem był Kiroshima, niedysponowany ze względów zdrowotnych. Ta frekwencja była jednak dopiero na wyścig, bo TiDiEj, Extremento i Piter odpuścili kwalifikacje ze względu na przedłużający się wyścig F1. Scorpion też nie wziął udziału w czasówce, ale zdążył na wyścig. Deszcz zaskoczył wielu kierowców, którzy raczej przygotowywali się na udział w suchym GP, prognozy raczej nie wskazywały na to, że może spaść deszcz, zaskoczył on nawet rzeczywistą F1. Co ciekawe, doszło do kłótni między Kubusą, a Markovskym właśnie o pogodę, bo prognozy pokazywały, że deszcz ma ustać, na co wskazywał szef ligi, ale lider generalki sugerując się tym, co było widać w telewizji dość niemiło komunikował, że to tym trzeba się sugerować. Jak widać, już nawet na takim poziomie konflikt był ostry. W kwalifikacjach doskonale radził sobie zespół Prosta, szczególnie Markovsky, który był perfekcyjnie przygotowany do takich warunków i zdecydowanie wygrał czasówkę. Za niebieskimi bolidami był After, potwierdzający świetną formę, a za kierowcami Arrowsa - Szymusso i Kubusa. Blisko awansu do Q2 był Barti, ale ostatecznie przegrał z założycielem ligi, ale przynajmniej - pokonał Muerte, który sygnalizował dobrą dysopozycję. Kolejne miejsca zajęli Kamillo, Adve i WoGX.
Start ułożył się bardzo korzystnie dla pierwszej trójki, która utrzymała swoje pozycje. A że Markovsky miał zdecydowanie najlepsze tempo, to szybko odjechał, a Tarask - pilnował Aftera. Za nimi był Szymusso, który jednak nie miał tempa, za to błąd w ustawieniach popełnił Kubusa i przez pierwsze okrążenia musiał się martwić tym, czy utrzyma się na torze i spadł o kilka pozycji. Przebił się TiDiEj, ale popełnił kuriozalny błąd za zakrętem Juncao i omal nie rozbił bolidu. Piruety, które wykonał wtedy w powietrzu kierowca Jordana były niezliczone. Z wyścigu błyskawicznie odpadli Adve i Muerte. Pierwszy - podobno z błędu gry, gdyż zawodnik Mercedesa twierdził, że założył opony deszczowe, a się okazało, że ma slicki i wycofał się z wyścigu. Muerte z kolei - znów miał problemy techniczne. Do przodu przebili się kierowcy Renault, ale obaj popełniali błędy, a wkrótce później Extremento został rozbity przez Pitera, który jechał po prostu dramatycznie. Przegrywał nawet ze Scorpionem, który w tym wyścigu postawił po prostu na przetrwanie. Później zaczęły się pierwsze pit-stopy, które nie przyniosły większych zmian pozycji, jednak potem fatalnie zachował się WoGX, który popełnił błąd, a gdy wracał na tor - to prosto pod koła Taraskowi, który urwał skrzydło i spadł za Kubusę, który złapał jakiś rytm, przebił się do przodu i jeszcze wyprzedził Szymussa, który po prostu jechał, żeby dojechać do mety, bo tempa nie miał w ogóle. W roli czarnego konia wyścigu chciał wystąpić Barti, który jako jedyny w stawce miał plan jazdy na jeden pit-stop. Do tej wizyty u mechaników jechał naprawdę dobrze, ale wtedy przekroczył prędkość w pit-lane i to dość wyraźnie. Jak wiadomo, w F1 Challenge od razu takie wykroczenie oznaczało karę Stop&Go, tyle że... kierowca Spykera jej nie wykonał, chyba w ramach jakiegoś buntu. Tym samym skończyło się to dyskwalifikacją. A po wyścigu powiedział, że robi sobie przerwę i nie wie czy wróci. Ktoś coś z tego rozumie? Wątpię, ale patrząc na to, co działo się w późniejszych latach, nie jesteśmy zdziwieni kompletnie.
Markovsky jechał swój wyścig i pokazywał, że jest w wybornej formie. After także potwierdzał świetną dyspozycję i zupełnie nie przeszkadzał mu mokry tor, pewnie jadąc po drugie miejsce. Pozostała kwestia tego, kto stanie na podium. Choć na trzecie miejsce dostał się Kubusa, to większe szanse zdawał się mieć Tarask, który po prostu był szybszy. Gdy doszło do walki, miała miejsce kolizja, ale Kubusa oddał pozycję. Na torze zobaczyliśmy też trochę walki między Szymussem i TiDiEjem. Ich starcie w kolejnych sezonach miały stać się jednym z kultowych elementów ExtremeF1. I nawet wtedy, na mokrym torze, pokazali, że potrafią walczyć twardo, ale fair, z poszanowaniem przeciwnika. Długo to jednak nie potrwało, bo to nie był dzień zawodnika z Radlina - może i był nieco szybszy od Szymussa, ale za to mniej roztropny. I gdy kierowca BMW unikał wpadek, tak on miał ich sporo. A na deser - zderzył się z dublowanym Scorpionem, który miał potężne problemy z utrzymaniem się na torze, a TiDiEj się zagapił. Jeśli pamiętacie kolizję Marka Webbera i Heikkiego Kovalainena z 2010 roku w Walencji, to będziecie mieć mniej więcej obraz tamtego wypadku na Interlagos. Obaj na szczęście kontynuowali jazdę. Dodajmy, że to nie była jedyna kolizja między tymi kierowcami tego dnia. Tak samo o szczęściu mógł mówić Kamillo, który totalnie zdrzemnął się na zjeździe do pit-lane i niemal rozbił całkowicie bolid. To, że nie urwał koła w tamtej sytuacji było ogromnym sukcesem, a strata 40 sekund na naprawdę zawieszenia wcale nie była taka straszna. Dość powiedzieć, że Kamillo ukończył ten wyścig na siódmej pozycji, co było dla niego wówczas najlepszym wynikiem w karierze. Tak samo wielkim sukcesem było dla Scorpiona dziewiąte miejsce. Natomiast podium wywalczył ostatecznie Kubusa, który przechytrzył Taraska na pit-stopach, a że kierowca Prosta popełnił jeszcze drobne błędy, to ten pojedynek przegrał.
Po wyścigu
Prawda jest taka, że liga wisiała na włosku. Sam wyścig zszedł właściwie na dalszy plan. Ot, były kolejne kolizje, który stały się normą drugiego sezonu, ale umówmy się, gorsze wyścigi w historii ExtremeF1 się zdarzały. Tak samo bez emocji przyjęto wygraną Markovsky'ego, które stawały się normą i były bezdyskusyjne. Owszem, ciekawość wzbudziły bardzo dobre rezultaty Aftera, Kamila i Scorpiona, ale jednak uwagę zwracały inne rzeczy. Po pierwsze - rozczarowanie wielu osób kolizjami, czy problemami technicznymi, na które nieustannie zwracało się uwagę. Przez to wielu kierowców poważnie myślało o tym, czy nie zrezygnować. Po drugie - wojna między BMW, a Prostem trwała cały czas. Markovsky zachowywał się bardzo arogancko i miał przeświadczenie, że jest w lidze najważniejszy - bo jest hosterem - najmądrzejszy - bo uczy się w jednej z najlepszych szkół w Polsce - i po prostu najlepszy - co pokazywały wyniki. Z ostatnim trudno było polemizować, bo widać było, ze po prostu ma niesamowite umiejętności. To, że by mądry - także nie podlegąło dyskusji, widać to było zawsze. To że był ważny dla ligi - również nie budziło wątpliwości, bo był administratorem i pomagał przy pisaniu newsów. Ale jednak dawał odczuć Kubusie, że jego kierunek prowadzenia ligi jest zły i właściwie on sam też jest zły. Nie traktował założyciela ligi z szacunkiem, co Kubusę bolało. Kierowca BMW już po GP Brazylii wprost powiedział, że dokończenie sezonu będzie bardzo trudne i nie wie co robić. Jego i Szymussa bolało to, że przestają wygrywać. Spójrzmy bowiem, co działo się w F1CH-world i pierwszym sezonie tutaj - byli zawsze najlepsi. Tymczasem tutaj nastąpił zamach na ich pozycję, nie tylko zresztą na torze.
Choć już po Brazylii były problemy, liga jeszcze trwała i udała się na GP Hiszpanii na uliczny obiekt w Walencji. To tam nastąpił gwóźdź do trumny drugiego sezonu. Szymusso zdobył Pole Position, ale w wyścigu Markovsky go pokonał. Znów wtedy kierowca Prosta dał pstryczka w nos kierowcom BMW. Tarask z kolei był lepszy od Kubusy, pomagając sobie przekraczaniem limitów toru. Nie widział w tym problemu, mówiąc, że Szymusso robił w USA to samo. Potem doszło do awantury, w której Markovsky powiedział Kubusie, żeby użył cohones i wyrzucił go z ligi. I tak też się stało. Ale to nie załatwiło sprawy - kilka godzin później Kubusa ogłosił, że zamyka ligę i przerywa sezon bez przyznania tytułu mistrzowskiego. Ponadto GP Hiszpanii nie zostało uznane, ba - nie zapisano nawet wyników. Sam osobiście pamiętam tylko tyle, że pierwsza piątka wyglądała tak: Markovsky, Szymusso, Tarask, Kubusa, TiDiEj. Szósty był chyba Adve, ale dalej - już nie wiadomo. Ktoś zapyta - dlaczego skoro usunięto z ligi Markovsky'ego, nie można było funkcjonować dalej, wszak średnia liczba kierowców na starcie wynosiła 14. Owszem, można było się bawić dalej, ale spójrzmy na fakty. Odejście Markovsky'ego sprawiłoby najprawdopodobniej, że odszedłby Tarask, również pokłócony z kierowcami BMW. Prawdopodobnie odszedłby również Barti, niewiadomą byli Kiroshima, Scorpion, Muerte, Piter czy WoGX. Jasno to wskazuje, że mógłby nastać taki moment, że zostałoby może 8 kierowców do jazdy. I prawda, można w ten sposób dokończyć sezon, ale bądźmy szczerzy - frajda z tego byłaby niewielka, a do tego praktycznie zamknęłoby to możliwość dalszej kontynuacji ligi. Relacje między poszczególnymi ludźmi popsułyby się tak bardzo, że nie dałoby się tego naprawić, a nowych kandydatów do jazdy nie było. Poza tym - Kubusa doskonale wiedział, że jeśli nie będzie w lidze Markovsky'ego, może być podejrzewany o ustawienie mistrzostw pod siebie i brata, a tego bardzo nie chciał. Nawet jeżeli stawał w obronie Szymussa, chciał wszystkich traktować równo, a na torze - miał po prostu wygrać najlepszy. Nawet jeżeli trudno było zaakceptować fakt, że Markovsky zaczynał być niedościgniony, to jednak - interesowała tylko wygrana na torze. Takie załatwienie sprawy sprawiłoby, że nie do końca byłoby to możliwe.
Dlaczego do tej całej wojny doszło? Po pierwsze - różnica w spojrzeniu na ligę. Markovsky nie do końca akceptował kierunek obrany przez Kubusę, różnili się choćby w kwestiach regulaminowych, czy wyboru kalendarza, a czasem i także - karania kierowców. Po drugie - wyniki na torze. Duet braci denerwowało to, że zaczynają tracić szansę na walkę o najwyższe cele, a sam Markovsky nie omieszkał pokazywać swojej wyższości i wbijał kolejne szpileczki. Doskonale wiedział, jak to robić i jak uderzać w czuły punkt szczególnie założyciela ligi, który był bardzo wrażliwy na sugestie o faworyzowaniu brata, czy kwestionowanie jego decyzji. Zaangażowanie do tego Taraska sprawiło, że w tym konflikcie nie było już rodzinnej przewagi. Przypomnijmy - w pierwszym sezonie Markovsky właściwie był sam ze swoim problemem przeciwko dwójce rodzeństwa, które zjednoczone doprowadziło do pokonania kierowcy z Górnego Śląska. Markovsky z Taraskiem dogadywali się doskonale i również pokazali, że potrafią być zjednoczeni, a dzięki świetnym wynikom zyskali potężną przewagę psychologiczną. Cała ta historia sprawiła, że Kubusa w końcu musiał pęknąć. Podkreślmy w tym wszystkim jedną rzecz - to nie jest tak, że Markovsky sam, czy z Taraskiem jest winny tej sytuacji i doprowadzili do końca drugiego sezonu. Każdy - Kubusa, Szymusso, Markovsky i Tarask zawinili w tej sprawie po równo. Każdy podejmował złe decyzje, nikt nie potrafił odpuszczać, nikt nie umiał przepraszać. To było starcie twardych charakterów, którzy nie potrafili się ze sobą porozumieć. Pamiętajmy przy tym, że Markovsky'emu nie chodziło o przejęcie władzy - nawet na sugestię, żeby założył swoją ligę, odpowiedział, że nie jest mu to potrzebne. Bardzo dobrze czuł się jako jeden z administratorów. Po prostu - panowie się nie dogadali. Ten konflikt nie był jedyną przyczyną zamknięcia ligi. Problemem był mod - popełniono błędy przy jego przygotowaniu, źle skonstruowane były samochody, dochodziło do absurdalnych zniszczeń, pliki ważyły za dużo i przez to dochodziło do problemów techniczne, na które F1 Challenge było wrażliwe. Do tego dochodziły problemy z ambicją niektórych zawodników, którzy nie umieli się pogodzić ze swoim miejscem w stawce. Wniosek zatem jest jeden - nie ma żadnego jednego winnego tej sytuacji. Zawalili wszyscy i wszyscy ponieśli porażkę. W momencie przerwanie sezonu, liderem tabeli był Markovsky, przed TiDiEjem, Szymussem, Taraskiem, Kubusą i Afterem. Kolejne miejsce zajmowali: Sorontar, Adve, WoGX, Barti, Kamillo, Extremento, Piter, Scorpion, Kiroshima, Sensei i Muerte. Wśród zespołów - liderował Prost przed BMW, Jordanem, Arrowsem, Mercedesem, Ferrari, Renault i Spykerem.
Ta historia ma jednak szczęśliwe zakończenie. Już kilka dni po zakończeniu drugiego sezonu ogłoszono zakończenie sporu między duetem braci, a tandemem Markovsky-Tarask. Marek zrozumiał swoje błędy i postanowił jako pierwszy wyciągnąć rękę do zgody. Wyglądało na to, że ta sytuacja mocno go dotknęła, a nie chciał, by odbierano go jako tego, przez którego liga upadła. Cała czwórka wyjaśniła sobie wszystko, powiedziała szczerze co myśli. Drugiego sezonu już nie wznowiono, ale dzięki temu - wszyscy, którzy pozostali na naszym ligowym Slacku mogli przebywać w normalnej atmosferze. Wszyscy zaczęli nabierać dystansu do całej sytuacji i możliwe było budowanie właściwych relacji. Zaczęto organizować inne wydarzenia, takie jak manager piłkarski, towarzyskie mecze Haxballa, czy różne inne gry multiplayer. Przez 5 miesięcy o wspólnej rywalizacji zapomniano. W Kubusie siedziała jednak wciąż to, że ta liga nie skończyła się zgodnie z planem, odbierał to jako osobistą porażkę. W końcu zdecydował - wracamy z ExtremeF1, na platformie rFactor. Decyzja spotkała się z dużym entuzjazmem i przyłączyła się znakomita większość tych, którzy jeździli w sezonie drugim. Od tamtego momentu staramy się dużo większą wagę przywiązywać do kwestii moda, by nie sprawiał problemów. Nadal oczywiście popełnialiśmy błędy - ale tym razem nie dopuściliśmy już do sytuacji, w której gra wybitnie utrudniałaby rozrywkę. Wyeliminowano także poważne konflikty - mając tak złe doświadczenia, nastawiliśmy się jeszcze bardziej na integrację, wspólną rozmowę, wyjaśnienie nieporozumień natychmiast. Nauczyliśmy się mówić ,,przepraszam", co wbrew pozorom nie jest takie proste. Efekty widać - doszło do dwunastego sezonu ligi. Wydaje się zatem, że to, co wydarzyło się w drugim sezonie było nam wszystkim potrzebne. Gdybyśmy na siłę pchali kampanię do końca, liga upadałby po jej zakończeniu definitywnie, bo nie miałby kto jeździć. Dzięki temu, że mieliśmy czas na przemyślenia, nauczyliśmy się jeszcze bardziej szanować. I było możliwe trwanie ligi przez kilka lat, o czym nikt nawet nie marzył. Co ciekawe - w dwunastym sezonie mamy sporo podobieństw do sezonu drugiego, jeśli idzie o jego organizację i strukturę. W kalendarzu jest Albert Park, Baku, Abu Dhabi, Monako i Walencja. Z zespołów - znów są Jordan, BMW, Arrows i Ferrari, choć każde z nich mają w dwunastym sezonie samochody z innych lat, a tylko BMW ma identyczny skład. Niemniej - możemy w pewnym sensie to potraktować jako rewanż za ten drugi sezon.
To już koniec tej historii - trudnej, burzliwej, ale jednak mającej niebagatelny wpływ na to, co jest obecnie. Bo to właśnie tamte wydarzenia sprawiły, że mogliśmy zbudować solidne fundamenty pod to, by ExtremeF1 trwała kilka lat. Nie zawsze było cudownie i kolorowo, co potwierdzą kolejne artykuły w tej serii, ale jednak - zawsze już panowało zjednoczenie między osobami, którym naprawdę zależało na dobru tej ligi. Zawsze już ta grupa, z której wciąż kilka osób jeździ, trzymała się razem i nie pozwoliła na to, by zdarzył się jakiś poważny kryzys. Historia ta pokazała również, że zawsze można się dogadać - nawet jeśli są różnice, to jednak gdy jest wspólny cel i gdy tak naprawdę liczy się zabawa, to jednak idziemy w tą samą stronę i potrafimy mieć naprawdę w porządku relację. Bądźmy szczerzy - z jednej strony ten konflikt, który tu wyszedł, był trochę absurdalny. No bo przecież czy jeździmy dla pieniędzy? Czy ścigamy się o jakąś wielką sławę? No nie. Wydaje się, że po prostu musieliśmy wszyscy dojrzeć do odpowiedniego podejścia. I warto w tym wszystkim właśnie pamiętać o tym, że to tylko zabawa - ważna, na którą poświęca się czas, również pieniądze, bo wielu z Was kupuje kierownicę, ale jednak - nadal zabawa. I gdy zaczniemy się z kimś kłócić, bo urwał Ci skrzydło, albo gdy nie pójdzie nam wyścig - zastanówmy się, czy faktycznie jest to warte. Lepiej się skupić na zabawie w fajnym gronie, które niewątpliwie mamy. Mam nadzieję, że ten artykuł pozwolił Wam jeszcze lepiej poznać naszą przeszłość i to, co się działo. Ciekaw jestem też opinii tych, którzy pamiętają tamte wydarzenia, jak je wspominają. Jeżeli coś pominąłem, jeżeli coś zapamiętaliście inaczej - piszcie śmiało. Poniżej znajdują się wyniki GP Brazylii, a także - film podsumowujący II sezon autorstwa Markovsky'ego. W materiale znajduje się także niezaliczony wyścig o GP Hiszpanii. Teraz to wszystko. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum